- Żegnaj. - odwzajemnił uśmiech i odszedł.
Wróciłam do mieszkania, ku drzwi przywitały mnie me psy. Obydwa merdały radośnie ogonami i poszczekiwały. Nakarmiłam je i nalałam świeżej i orzeźwiającej wody. Nie byłam jakoś specjalnie głodna i nie miałam ochoty zjeść kolacji. Umyłam się i położyłam spać. Rozmarzyłam się i zasnęłam. Obudziłam się około godziny ósmej. Ubrałam się i zjadłam śniadanie, następnie wyszłam do pracy.
Skończyłam ją dość wcześnie. Idąc ulicą, wpadł na mnie jakiś chłopak.
- Aua! - zawołałam, upadając na ziemię.
- P-przepraszam. - odpowiedział zakłopotany.
Ujrzałam jego twarz, nie dowierzając stwierdziłam, że jest to Thomas. Na jego twarzy pojawił się zarys zaskoczenia, gdyż on również mnie ujrzał. Pomógł mi wstać i jeszcze raz przeprosił.
- Co, za przypadek. - uśmiechnęłam się.
- Nie gniewasz się?
- Nie.
- Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na lunch, ja stawiam.
- Z chęcią. - uśmiechnęłam się.
Poszliśmy do pobliskiego baru, gdzie zarezerwowaliśmy stolik, po chwili do nasz podszedł kelner...
(Thomas?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz