piątek, 29 sierpnia 2014

Od Nicka - "Docenisz dopiero wtedy, gdy to stracisz" (C.D)

- Potworze ty. - zaśmiałem się i ponownie pocałowałem. - Co dziś będziemy robić?
- Nie wiem, liczyłam że będą rodzice i zajmą się Maćkiem. A my będziemy mieli chwilę dla siebie.
- Tak to jest z dziećmi. - zaśmiałem się i znów pocałowałem.
- Misiu, mógł byś pojechać po chlebek bo nie ma? - spytała robiąc słodkie oczka.
- Jasne kotełku. - uśmiechnąłem się i pocałowałem.
Przebrałem się w strój od crossu i wyjechałem z garażu. Gdy wracałem zatrzymałem się na światłach niedaleko domu Victorii. Usłyszałem pisk opon a po chwili jakiś samochód wjechał mi w tył motoru. Upadłem na rękę i parę razy przeturlałem się po jezdni, na dodatek ten sam samochód, jeszcze mnie puknął tak, że zrobiłem kolejnego fikołka. Czułem okropny ból, wszędzie. Usłyszałem jeszcze jak ktoś do mnie podbiega i jak wykręca numer na telefonie. Po jakiś dziesiąciu minutach cierpienia, usłyszałem również pogotowie. Jeden z lekarzy zdjął mi gogle wtedy, ujrzałem niebieskie niebo, a gdy odwróciłem wzrok i zdjęli mi kask, lekarza. Ale był za mgłą. Podnieśli mnie powoli i nakierowali na karetkę. Przed wejściem zrobiło mi się słabo i upadłem na ziemię. Oparli mnie o auto i założyli maskę, dzięki której dostałem tlenu. Rozglądałem się na boki, oczy same mi się zamykały. Usłyszałem głos lekarza, który mówił żebym nie zamykał oczy ponieważ mogę umrzeć. Ja nie chcę umierać, nie mogę zostawić Victorii samej, choć nie jest zupełnie sama, ma kochającą rodzinę. Tak właściwie po co ja jej, jestem potrzebny? Pewnie by za mną nie płakała. Mógł bym spotkać się z bratem. Odchyliłem głowę do tyłu a gdy spojrzałem w lewo, zobaczyłem brata. Z oczu, poleciały mi łzy. Gdy mówił rozciągało się echo, które utkwiło mi w głowie. "Nie, niee odchodź, odchodź. Potrzebują, potrzebują cię rodzice, rodzice. Brat zniknął, znów nie miałem nikogo. Teraz zrozumiałem, jak bardzo mi go brak. Spojrzałem na kałużę, a w niej zobaczyłem swoje odbicie. Z oka, czoła, nosa i wargi ciekła mi krew. Spojrzałem się na rękę, była zmasakrowana i cała w krwi. Odwróciłem wzrok i znów patrzałem w nicość, zdjęli mi maskę z tlenem. Po chwili, nie wiadomo skąd pojawiła się obok mnie zapłakana Victoria. Spojrzałem na nią oczami przepełnionymi lekkimi łzami i bólem.

~~Victoria~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga