- Co się stało? - spytała podnosząc głowę i patrząc mi w oczy.
- Stres przez te zawody. Nie dość że są ryzykowne, to na dodatek będę konkurował z najlepszymi. - odwróciłem wzrok.
- Nie martw się misiu. - zmierzwiła mi włosy. - Będzie dobrze.
- Mam nadzieję. Dzięki Tobie, czuję się lepiej. - uśmiechnąłem się.
- Tak lepiej. - otarła swój nos, o mój. - Idziemy?
- Jasne. - przytaknąłem i wstaliśmy.
Wziąłem ją znów na ręce, wywołując śmiech.
- Nie musisz. - uśmiechnęła się.
- Obiecałem. - powiedziałem zbiegając z góry.
Gdy doszliśmy do domu, zjedliśmy kolację, powygłupialiśmy się trochę i poszliśmy spać. Rano, po śniadaniu wyszliśmy potrenować.
- No, popisz się. - powiedziała, złapała mnie za koszulkę i przyciągnęła do siebie.
Pocałowałem ją i ruszyłem na górę. Wykonałem przejazd i podjechałem do Victorii.
- I jak? - uśmiechnąłem się zdejmując gogle.
~~Victoria~~ Tu masz przejazd <KLIK>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz