piątek, 29 sierpnia 2014

Od Victorii - Krwawa masakra(C.D)

Razem z Maćkiem pojechaliśmy do szpitala. Doktorek nie chciał nas wpuścić, ale mój kuzyn powiedział, że jestem złym potworem z pod łózka i go zjem jeśli nas nie przepuści. Doktorek ustąpił, aj a z Maćkiem weszliśmy do środka.
-On śpi? - zapytał.
-Jak widać - odparłam.
Maciek zaczął piszczeć, że chce wyjść. Nigdy nie lubił krwi... nawet jej zapachu. Zaprowadziłam go do pokoju dla dzieci ( był tam ''strażnik'' pilnujący by dzieciaki nie pouciekały) i wróciłam do ukochanego.
-Gdy byłam kaskaderką nawet się tak nie poobijałam jak ty, Misiu - powiedziałam siadając na krześle przy łóżku.
Nachyliłam się i pocałowałam go, a on otworzył oczy po godzinie.
-Ałć - jęknął. - G'gdzie Maciek?
 -Przestraszył się... nie lubi krwi - powiedziałam.
-Oł....
-Po drodze spotkałam doktorka... powiedział, że masz trzy skręcenia, dwa złamane palce i złamanie gałązkowe w i ramieniu.
-Oprócz tego wiele ran - dodał posępnie.
-I nadwyrężone mięśnie - posłałam mu słaby uśmiech. - Ale stan stabilny.
 -Z@jebiście - powiedział.
Nachyliłam się i pocałowałam go.
-Kocham cię misiek - powiedziałam. - Bałam się, że cię stracę.

Nick?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga