- Jesteś genialna. - szturchnąłem ją lekko w ramię uśmiechając się.
- Dzięki. - zaśmiała się.
Było mi strasznie gorąco w tej czapce, zdjąłem ją. Już nawet miałem plan, co zrobić, jak znów przybiegną.
- Jesteś pewien? - spytała
- Jasne, mam już plan. - mrugnąłem.
Szliśmy dalej wzdłuż placu. Za rogiem, wyskoczyły dwie dziewczyny.
- Ej, za rogiem jest wyprzedaż butów! - krzyknąłem.
Te poleciały, ach ta stara sztuczka.
- Ty też idziesz? - zaśmiałem się cicho.
- Nie, dzięki. - mruknęła.
- Zapraszam na lody, co ty na to?
- Jasne, możemy iść. - uśmiechnąłem się.
Ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę najbliższej budki z lodami. Jako że nie było wolnych stoliczków, postanowiliśmy zjeść nad stawem.
- Jakie chcesz? - spytałem spoglądając na nią.
- Czekoladowe. - odpowiedziała patrząc na cennik lodów.
Poszliśmy nad upatrzony przeze mnie, kilka dni temu staw. Usiedliśmy na trawę, przypatrując się kaczką. Polizałem loda, poczułem obrzydzenie.
- O fuj i to są lody? - spytałem wycierając usta.
- No tak, a co nie smakują? - zaśmiała się.
- W moim kraju, to są lody. To, to nie są lody. - odparłem wrzucając je do śmietnika.
Westchnąłem i spojrzałem na niebo. Nie chciało mi się, już żyć w tym mieście. Jest tu za ciepło i jest stanowczo, za mało śniegu. Ale muszę, gdyż rodzice mi tak kazali, a oni się nieugięci. Ale na szczęście, za parę dni jadę do nich, bo są zawody.
- Eh, nie przepadam za tym miastem. - powiedziałem spoglądając na przechodniów.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Tam gdzie śnieg, mogę być sobą. - powiedziałem spoglądając jej w oczy. - A tu... nie jestem sobą.
~Alisson~ Owszem super :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz