wtorek, 24 czerwca 2014

Od Julii - Dług cenniejszy od życia.. (C.D.)

Trzymałam kciuki za niego i byłam przekonana, że wygra. Przed najtrudniejszą i ostatnią przeszkodą, murem Federico spadł konia. Matrix, zdenerwowany i przelękniony przeskoczył ogrodzenie i uciekł do lasu. Przypomniałam sobie, że wiszę coś Federicowi. Był on już w karetce mimo zakazu podeszłam do niego.
- Wszystko okey? - powiedziałam z ironiczną troską.
- Tak. - zaciskał zęby z bólu.
- Twój koń Matrix uciekł do lasu. nie?
- Martwię się o niego podobno w lasach pojawiły się wygłodniałe wilki. - westchnął.
- Wiszę ci dług, za znalezienie mojej suczki.
- Mogłabyś go poszukać? - spytał z nadzieją pozytywnej odpowiedzi.
- No, ba! - uśmiechnęłam się. - Coś za coś. - karetka odjechała.
Ja weszłam do lasu, nie myśląc o wilkach i jakie czyha na mnie tam niebezpieczeństwo. Zaczęłam poszukiwania, nawołując imię ogiera ,,Matrix". Las był opustoszały i było, w nim cicho. Usłyszałam szelest w krzakach, zbliżyłam się delikatnie z nadzieją, że zastanę tam konia. Z krzaków wyskoczył wilk, rzucając się na mnie. Swoje kły wbił w mój brzuch, rozszarpując przy tym moje ciało. Z pomocą przybiegł mi rumak, poznałam, w nim Matrixa. Kopnął od wilka, lecz w jego pysku pozostało moje ciało. Czułam okropny ból, myślałam, że zaraz umrę. Wskoczyłam na konia i zaczęliśmy uciekać. Lecz wilk zdołał jeszcze ugryźć mnie w udo, odgryzł kawał mięsa. Udało nam się uciec przed tą bestią. Gdy wybiegliśmy z lasu, znaleźliśmy się na ulicy miasta. Wiedziałam, że niedaleko mieszka Federico. Pobiegłam tam razem z rumakiem. Resztkami sił weszłam do jego mieszkania, zostawiając po sobie ślady krwi. Zadzwonił mój telefon. Na ekranie ukazał się numer Federica.
- Słucham. - ,ledwo wypowiedziałam.
- ...
- Tak, znalazłam Matrixa jest on cały i zdrowy.
- ...
- Już tam jadę.
Wsiadłam na konia, gdyż nie miałam innego środka transportu. Pogalopowaliśmy do szpitala, w którym znajduje się Federico. Lecz już nie wytrzymałam i spadłam z konia, omdlewając. Nastała ciemność...

(Federico?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga